Strony

czwartek, 24 października 2013

Rozdział 3. "Nie ma odwagi i nie ma lęku. Jest tylko świadomość i nieświadomość. Świadomość to lęk, nieświadomość to odwaga." Alberto Moravia

Mgła. Ciemne plamy. Mdłości. Ból. Brak sił oraz świadomości kim i gdzie jest. Próbowała podnieść powieki, jednak to wydawało się zbyt trudne. Słyszała coś. Na początku niewyraźne szmery, które z każdą sekundą zaczynały przypominać odgłosy ludzkiej rozmowy.
-Przecież wiesz, że tak nie można. ON zdecydowanie się wkurzy i wtedy nie tylko ty będziesz miał kłopoty. Pomyslales może o innych? -Odezwał się jeden z nich.
-Daj spokój, przemiana i tak się już zaczęła. To tylko kwestia czasu. -Odparł drugi z bardziej dojrzałym głosem. Po czym uniósł kąciki ust w niewidocznym, ironicznym uśmiechu.
-Nie mieszaj do tego Czasu.
-Skoro i tak mogę Go zatrzymać to co mi grozi? A bez niej nie mamy szans. Zrozum to. Musisz mi pomóc. -A ona? Mogłaby cię unicestwić w jednej sekundzie.
-Ale o tym nie wie, szybko się nie dowie. Nawet Gadowie jej tego nie zdradzą - też boją się jej potęgi. Nikt nie wie do czego jest zdolna. -Zakończył świecie przekonanym o słuszności swojego zdania.

* * *
Nathaniel siedział na twardym fotelu w ciemnym pokoju. Studiował mapy, które ze sobą przynieśli. Nie potrzebował światła. Sam był światłością. Jednak przebywając tak daleko od Źródła jego moc gasła z każdym momentem.
Tego dnia nie wpadli na żaden, choćby najmniejszy trop. To martwiło najstarszego z trójki poszukiwaczy. Czas im się kończył. W Źródle się niecierpliwią. Cała odpowiedzialność spadła właśnie na niego. Sytuację Nathaniela pogarszał fakt, że miał dwójkę niedoświadczonych Gado. Bał się o nich. Wiedział, że jeden błąd może kosztować istnienie jednego z nich a nawet wszystkich. Teraz jednak nie mógł nic na to poradzić, zdobycie celu wymaga poświęceń.
Aura i  Feliks pogrążeni w letargu, ładowali siły na kolejny etap zmagań. Jako, że byli bardzo młodymi Gado, nie mieli rozwiniętej umiejętności gromadzenia energii jaką była światłość czerpana ze Źródła. Letarg pozwalał na jej iluzję, bez której młodzi Gado nie są w stanie funkcjonować.

* * *
Mówił do niej tak przekonująco, że nie miała powodów żeby mu nie uwierzyć. Wolała wmawiać sobie własną nieudolność niż obwiniać Javiera o kłamstwo.
-Przecież nie było cię na zajęciach dzisiaj. Skąd ty to wszystko wiesz? -pytała z niedowierzaniem.
-Przecież rozmawiałem z tobą prawie cały czas. Nie pamiętasz? -Troskliwie spojrzał w jej oczy. Nie potrafiła odwrócić wzroku, a może i nie chciała?
Szli chwilę w milczeniu. Nel analizowała wydarzenia z całego dnia i szukała swojego błędu, przecież blondyn by jej nie okłamał.Właściwie to gdzie oni teraz idą?
-Javier, nie miej mi za złe ale nie czuję się za dobrze, muszę jak najszybciej iść do domu.
-Neli, nie gniewam się. Odprowadzić cię? Kiedy indziej pokażę ci okolice.
-Nie masz wyjścia, bo totalnie nie wiem gdzie jesteśmy. Naprawdę nie rozumiem co się ze mną dzieje.
Zawstydzona ruszyła przed siebie ze spuszcza oną głową.
-Ej, Nel, to nie w te stronę. - Czule się uśmiechnął dodając jej otuchy.
Ona tylko westchnęła i ruszyli w dobrym kierunku.
-Nie wiem co mi jest, jakbym wszystko zapomniała... Nie jesteś zły?
-No coś ty, nie mógłbym być na ciebie zły. -Musiał przyznać przed samym sobą, że to jest akurat prawda.
Całą  drogę chłopak coś opowiadał, jednak ona go nie słuchała. Znaczy starała się jednak nic nie rozumiała. Wszystko zaczęło jej przeszkadzać. Znów robiło jej się słabo. Ledwo trzymała się na własnych nogach.
-Javier, podzielisz się swoim ramieniem? Boję się że zaraz upadne.
-Aż tak źle się czujesz? -pokiwała głową. - Jane, nie krępuj się.
Gdyby nie to, że trzyma ją w objęciach, jest tak blisko niej, Javier już dawno zrezygnowałby z powierzonej mu misji. Tylko dzięki tej bliskości z nią starał się działać w szeregach Walkir. Wiedział, że naraża ją na cierpienie, samego siebie też. Bo nigdy nie będzie mu dane związać się z istotą jej pokroju. Ona pewnie go znienawidzi, gdy ich plan się nie powiedzie. Nie będzie chciała widzieć zdrajcy takiego jakim był i jakim miał się stać. Ale nie miał wpływu na uczucie jakie nim kierowało. Nie był zły, tylko źle postępował. Teraz jednak było zbyt późno na wycofanie się.
Widział jak słabła na jego oczach, by stać się niezwyciężona. Jednak nie miała pojęcia o swojej potędze i strachu jaki budziła u wszystkich istot nadludzkich.
Zachwycał się jej niewinnością płynąca prosto z serca. Czuł jej strach. Czuł wszystkie skrywane przez nią emocje. Chciał ją jakoś uratować, automatycznie przewidując porażkę Walkir. Musiał tylko zaczekać na odpowiedni moment.
-Jeszcze raz przepraszam i dziękuję. Jesteś kochany.
-Nie przesadzaj, jeszcze trochę i będziesz miała mnie dość.
-Nie mów tak, bo zapeszysz.
-Połóż się i jutro odpuść sobie szkołę, załatwię ci lekcje i całą  resztę. Zrozumiano? -Uśmiechnęła się, on też. Stali tak nieruchomo śmiejąc się oczami do siebie. Ile trwała ta chwila, żadne z nich nie potrafiło określić. Wszystko przerwały otwierające się drzwi,z których wyszedł Łukasz.
Rozeszli się. On żałował, że nie może nic zrobić ze sobą, ona rozmarzona opadła w objęcia Morfeusza.

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 2. "Nikt nie śpiewa tak czysto jak ci, którzy są w najgłębszym piekle. Ich krzyk jest tym, co uważamy za śpiew aniołów." Franz Kafka

Tłum uczniów napierał a ona bezwładnie poruszała się ocierając swoim ciałem o inne. Zastanawiała się co tu robi. Po co w ogóle przyszła? Odezwała się w niej chęć ucieczki. Nie pasowała tu i wiedziała to doskonale. Zagubiona wśród masy ludzi w ogromnym budynku, w którym znajdowała się drugi raz.
Przed chwilą wyszła z sekretariatu. Dostała plan lekcji i szkoły. Z tego co się dowiedziała, szkoła podzielona jest na kilka części.
Usiadła na wolnej ławce i zaczęła studiować otrzymane kartki.
Obecnie znajdowała się w budynku A, czyli wspólnym. Tutaj odbywają się wszystkie lekcje z przedmiotów ogólnych czyli matematyka, języki itd. Tu znajdowały się też księgowość, sekretariat, szatnie i inne pomieszczenia dla pracowników szkoły.
-Zgubiłaś się? -Nel szybko podniosła wzrok. Jej oczom ukazał się ten sam blondyn, który wczoraj się do niej uśmiechnął.
-Nie, właściwie to zapobiegam zgubieniu się na przyszłość - niewinnie się uśmiechnęła robiąc miejsce koledze z klasy.
-Tak w ogóle to Javier jestem. -Podał jej rękę. Uścisnęła ją.
-Ładne imię.
-Mnie się nie podoba. Zwłaszcza, że nie pisze się go po polsku 'Ksawier' a przez 'j' i 'v' .
-Jak hiszpański zamek - z radością zauważyła Nel.
-Skąd wiesz? -Zapytał zaskoczony.
-Kocham Hiszpanię.
-¿Cómo estás?
-Bien. Znasz hiszpański?
-Mieszkałem tam 4 lata.
-Zazdro...
-Dość o mnie. Pokaż co tam masz?
Wyjaśnił jej układ szkoły i razem udali się na lekcje.
Nela była bardzo mile zaskoczona. Myślała, że pierwszy dzień będzie straszny. A tu ktoś taki jak Javier sam do niej zagadał. Zdążyła zauważyć, że blondyn jest popularny w szkole, no i niezwykle przystojny. Widziała te zazdrosne spojrzenia dziewczyn, gdy szła z nim korytarzem.
Poznała jego kolegów. Nawet tych ze starszych klas. Czuła się niesamowicie dobrze w ich towarzystwie. Były też dziewczyny, które poznała dzięki Javierowi. Sama elita. Czy to był już powód do szczęścia?
Pełna energii wróciła do domu. Nie zastała nikogo. Ale to jej nie przeszkadzało. Rzuciła torbę w kąt pokoju. Zdjęła mundurek. To jednak zajęło jej chwilę, ponieważ cały strój miał dużo elementów i pełno guzików.
Od dawna nie miała tak dobrego humoru. W swoich ulubionych skejtach poszła zrobić herbatę.
* * *
To nie było ich udane lądowanie. Cała trójka upadła tworząc stos ze swoich ciał.
-Haha! Dobrze, że nasz mentor tego nie widział. - Odezwała się Aura, która leżała na szczycie. Długie, proste i blond włosy miała zebrane w warkocz. Jej błękitne oczy jeszcze świeciły resztkami złotego kurzu.
-Nic nie mów, bo jeszcze zaraz się tu zjawi i znów będzie kara. - Zauważył Feliks. Chłopak również był blondynem. Ale o zielonych oczach, których blask był największy pośród oczu jego towarzyszy. Pewnie dlatego, że wyleciał jako ostatni.
Powoli wstali strzepując trawę i liście ze swoich ubrań cały czas się śmiejąc.
Tylko Nathaniel milczał. Jego wyraz twarzy nie zmieniał się od kiedy wyruszyli na misję. Był najstarszy z całej trójki, chodź różnica wieku nie grała dla nich roli. Tu liczyła się wiedza, doświadczenie, światłość umysłu i czystość serca.
Wiedzieli po co tu przybyli. Jednak nie wiedzieli jak dokładnie mieli osiągnąć cel. Oczywiście musieli wykonać z góry narzucone zadanie, znali wszystkie zasady. Przysięgli, że ich nie złamią. Jednak zawsze jest tak, że bez ryzyka do niczego się nie dojdzie.
-Zachowujecie się jak dzieci. Ruszamy. Trzeba ją jak najszybciej odnaleźć.
Troje Strażników Życia ruszyło na poszukiwania.
* * *
Głośny dźwięk budzika rozległ się w jej pokoju. Nie miała siły żeby wstać i go wyłączyć.
-Neli! ZRÓB COŚ Z TYM! -Krzyczał z sąsiedniego pomieszczenia Łukasz.
-Nie chce mi się -odparła zaspana.
Chłopak wszedł do jej pokoju i wyłączył denerwujący sprzęt elektroniczny.
-Może tak do szkoły byś poszła, co?
-W sumie czemu nie....
-No to już. A ja pójdę spać.
-A nie chcesz mnie odwieźć, co? Proszę, proszę, proszę... -Nel bałaganie spojrzała na kuzyna.
-Ehm. Nie.
-No weź... Nie bądź taki.
-Ale jaki?
-Dobra, nie to nie. -Udając obrażoną, Nela wyszła z pokoju.

Na pierwszej lekcji nie widziała Javiera. Sądziła, że ma zajęcia w innej grupie.
Druga godzina upewniła ją w tym, że go nie ma. Szukała go. Chciała z nim rozmawiać, śmiać się, przebywać i patrzeć w te jego hipnotyzujące oczy. Chyba się zauroczyła. Chciała się zapytać kogoś o nieobecność Javiera. Ale nie wiedziała czy to jej coś da no i komu może zaufać by nie wyjść na idiotkę. Trudno, będzie musiała jakoś przetrwać ten dzień. Już żyła nadzieją na jutrzejsze spotkanie z nim.
Wracała do domu, gdy znamię zaczęło ją piec. Nie chciała znów czuć tego okropnego bólu. Nie chciała ale czy miała na to jakiś wpływ? Otóż żaden. Usiadła na ławce, czując, że wszelkie siły opuszczają jej ciało. Miała wrażenie, że wszystko stoi w miejscu. Na wpół przymknięte oczy pozwoliły jej rejestrować otaczające ją obrazy rzeczywistości. Zauważyła go. Szedł słodko się uśmiechając. Był z kimś. Nie! Tylko nie on.
Widziała tylko Borysa i Javiera. Cały świat jakby stanął w miejscu. Porażona falą bólu całkowicie opadła z sił, zamknęła oczy i straciła przytomność.

piątek, 27 września 2013

Rozdział 1. "Umieć milczeć to prawie tyle, co zachować siebie na własność." Rainer Maria Rilke

-Nel, proszę cię wstawaj już. Nie rób scen, dobra?
-Nigdzie nie idę. - Odparła przewracając się na drugi bok. Nie zamierzała wychodzić z łóżka przez cały dzień.
-Ej, siostra. Tak nie będziemy się bawić.
-Łukasz, ja tam nie pójdę. Oni mnie zjedzą.
-Nie przesadzaj. Poradzisz sobie. A w razie co zadzwonisz i przyjadę po ciebie.
-Uh! Nie. Za rok też mogę iść.
-No weź przestań. Diana tak się starała z rodzicami żeby wybrać ci profil i te wszystkie papiery załatwić a ty co?
-Właśnie, szkoda, że musiała już jechać do tego internatu.
-Wstawaj. Bez gadania. Czekam w kuchni.
-Yhym.
Kiedy chłopak wyszedł, Nela wstała. Bardzo nie chciała iść na rozpoczęcie roku. Znowu miała pójść w miejsce pełne ludzi. Bała się.
W łazience znów przyjrzała się uważnie plamie na prawym obojczyku. Kształt codziennie się zmieniał. Nie wiedziała co przypominał. Może skrzydła? Wielkie i czarne jak u orła. Albo jak u smoka. Może płomienie?
Pojawiło się tamtego popołudnia w centrum handlowym. Dokładnie tydzień temu. Ręka już nie bolała jak wtedy, ale znamie nie schodziło. Nie miała pojęcia, co to jest i dlaczego właśnie jej się to przytrafiło.
Po śniadaniu kuzyni poszli się ubrać. Po czym Łukasz odwiózł Nelę pod IX Zespół Szkół Licealnych. Było to wyjątkowo oblegane liceum plastyczne połączone z ogólnokształcącym.
-No zmykaj piękna. -Uśmiechnął się chłopak.
-Dzięki przystojniaku.
Nel weszła przez wielkie, szklane drzwi, które same się przed nią otworzyły. Przeraziła się na widok takiego tłumu nieznanych jej osób i wielkości szkoły. Oczywiście najpierw wszyscy zebrali się na auli by uroczyście rozpocząć nowy rok szkolny. Przemawiał vice dyrektor, bardzo sympatyczny facet - pomyślała Nel.
Wychowawca zabrał klasę 2h do sali na 3-cim i ostatnim pietrze szkoły.
Nela, ubrana w koronkową, granatową sukienkę, czarną marynarkę i ciemne szpilki usiadła w przed ostatniej ławce. Za nią siedziało dwóch chłopaków. Blondyn o niebieskich oczach, który był bliżej okna od razu wpadł w oko dziewczynie. Nel poprawiła długie, lekko opadające na plecy loki.
Zupełnie nie skupiała się na słowach nauczyciela. Jak on się nazywał? Grzegorz? Nie. Zaraz... Jakub. Nie. Czy on w ogóle się przedstawił?
-Chciałbym powitać waszą nową koleżankę w klasie. Nelu, czy możesz tu podejść?
-Hm? -Wzdrygnela się na dźwięk swojego imienia. -A, tak. Już idę.
Idąc do biurka czuła na sobie masę spojrzeń. A dokładnie 29 par oczu było skierowane właśnie na nią.
-Powiesz nam coś o sobie? - Pytał wychowawca. Kiwnęła głową. Ale zupełnie nie wiedziała co ma powiedzieć.
-Mam na imię Nela. Tak jak wy mam 17 lat. Hm. Mieszkam tu od niedawna. To chyba tyle.
Wracając na miejsce, słyszała szepty na swój temat. Postanowiła to zignorować. Przystojny blondyn uśmiechnął się do niej. Odwzajemnila to.
Gdy pan Przemek, jak sobie później przypomniała Nela, mówił ona obserwowała klasę.
Pierwsza ławka przy biurku standardowo zajęta przez dwóch kujonów. Za nimi jakaś dziewczyna, której dokładnie nie widziała. Tuż przed Nel siedziała para - ładnie im razem - stwierdziła. W kolejnym rzędzie zauważyła kolejną parę - ale lesbijek. Oh, chyba zwymiotuje - pomyślała wspominając gimnazjum. Wtedy Nel wpadła w oko jednej z lesbijek. I o dziwo ta druga nie potrafiła zrozumieć, że Nela jest hetero i ma chłopaka. Michalina była nachalna i nie dawała spokoju koleżance, która miała przez to wiele problemów.
W środkowym rzędzie siedziała elita, a w ostatnim - cała reszta.
Dziewczyna zastanawiała się co ona tu robi i do jakiej grupy ją przydzielą.
-Widzimy się jutro. Tylko proszę was, nie spozniajcie się jak rok temu, bo znów dostanę reprymede od dyrektorki.
Klasa wybuchła śmiechem. Nel nie wiedziała o co chodzi ale to ją nie zainteresowało.
Wychodząc ze szkoły zauważyła znajomy samochód. Szła zadowolona, że tak szybko skończyła i może wrócić do domu.
-Ej, piękna. Gdzie lecisz?
-Jeny ! Łukasz, nie strasz mnie więcej. - Nel, nie zauważyła, że jej kuzyn siedzi na ławce przy schodach. Chłopak wstał, przytulił ją i razem poszli do auta.
-No mów.
-Ale co? - Zapytała Nela.
-Pół drogi się nie odzywasz. Widzę, że coś jest nie tak.
-No wiesz. Kazałeś mi iść do szkoły.
-Ty mnie tu nie obwiniaj droga panno. -Gwałtownie skręcił.
-Ał ! -Dziewczyna złapała się za głowę,w którą się uderzyła przechylając się w stronę szyby. -Ej! Co robisz? Przecież do domu to w drugą stronę.
-Wiem.
-No więc?
-Co?
-Ehh. Tylko mnie tam nie odwoź spowrotem.
-Haha. No wiesz. To nie jest zły pomysł.
-Żartujesz sobie, prawda? -Mówiła nieco przerażona.
-Powiedzmy.
-Nie strasz mnie lepiej. Uwierz, potrafię gryźć i drapać.
Brunet zasmiał się. Zapadła cisza. Nel sądziła, że Łukasz ma coś do załatwienia, więc nie zadawała już pytań. Poza tym i tak by się nie dowiedziała.
-No, na co czekasz? Wysiadka.
-Czemu?
-Chodź nie marudź. Przecież nie będziesz tu siedzieć godzinę. Muszę iść do kumpla, bo mam sprawę.
-Nie to żeby coś ale mogłam poczekać w domu...
-Tak, wiem. Problem w tym , że zapomniałem kluczy a rodzice będą wieczorem.
-Ehh, Łukasz. No niech ci będzie. Trochę się ze mną pomęczysz.
-No tak, zawsze mogłem zostawić cię w szkole.
Oboje się uśmiechnęli. Szli szarym chodnikiem przebijając się przez tłum ludzi. Do bloku kolegi Łukasza mieli około dziesięciu minut od parkingu. Nel nie wiedziała w jakiej części miasta teraz się znajdują. Ale nie podobała jej się ta okolica. Miała złe przeczucie.
-Borys, możesz nas wpuścić -Mówił Łukasz gdy odezwał się głos w domofonie.
Wjechali windą na 5 piętro. Ciasne pomieszczenie dodatkowo napełniło dziewczynę lękiem. Pytanie tylko czemu czuła strach? Przecież była z Łukaszem, szli do jego kumpla w ważnej sprawie i nic więcej.A mimo to bała się. Starała się nie pozwolić emocjom odmalować się na twarzy.
Poczuła, że jej znamie delikatnie się poruszyło. Zasyczała na uczucie pieczenia w obojczyku.
-Co jest?-Spytał Łukasz gdy stali już pod drzwiami.
-Chyba obtarłam sobie stopę. Wiesz, tyle czasu na obcasach... - Wymyśliła na poczekaniu Nel.
-To po co się tak męczyć? -uśmiechnął się.
-Dla was, bracie, dla was.
-Co dla nas? -W drzwiach stanął Borys.
'Nie! To nie może być prawda! Ał! ' - Krzyczała w myślach Nel po czym upadła czując ogromny ból znów w tym samym miejscu. Nie wiedziała ile czasu tak leżała nie mogąc znieść tego przerażającego bólu. Słyszała w głowie szyderczy śmiech. I widziała jego twarz. Tę samą, co w centrum handlowym. To Ten brunet. Teraz nie miała wątpliwości. I nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki ból minął a ona stała tak samo jak przed chwilą. Nie miała pojęcia, czy to, co przed chwilą się stało w ogóle miało miejsce. Może zwariowała? Czemu nikt tego nie widział? 'Na pewno mam zwidy' -pomyślała.
-To jest Borys, a to Nela - Przedstawił ich Łukasz jakgdyby nigdy nic się nie stało. Podali sobie ręce. Nel spojrzała w oczy nowemu 'koledze' . Miała wrażenie, że on zna wszystkie jej sekrety i myśli, jakby miał dostęp do jej umysłu. Przecież to niemożliwe.
-Wejdźcie proszę. Chcecie coś do picia? -Pytał uprzejmie Borys.
-Wiesz, chciałbym załatwić wszystko jak najszybciej. Także dziękuje ale Neli pewnie się napije. -Odpowiedział Łukasz.
-Mogę wam zrobić herbaty jeśli oczywiście pozwolisz -Zwróciła się do Borysa będąc trochę zmieszana.
-Jasne.
Chłopak zaprowadził ją do kuchni, wszystko objaśnił i wyszedł do pokoju obok. Została sama. Zadziwiająco dobrze czuła się w tym mieszkaniu. Bez oprowadzania mogłaby powiedzieć gdzie co się znajduje. Pomieszczenia utrzymane były w stylu skandynawskim. Elegancko, jasne kolory, surowe meble, bez zbędnych przedmiotów, ład i porządek oraz wrażenie przestrzeni. Wszystko tak jak Nel lubiła najbardziej. Nastawiła wodę, wyjęła kubki. Gdy wszystko było gotowe zaniósła chłopcom gorące napoje.
Za pozwoleniem Borysa poszła zwiedzać jego 'posiadłość'. Mieszkał sam. To zauważyła od razu. Pewnie kogoś miał. Ale nie było widać obecności tej osoby.
Dziwiła się jak on to robi, że mieszkając sam ma taki porządek. Na meblach nie było ani grama kurzu. Z każdego okna był cudowny widok. Postanowiła nie wchodzić do sypialni. Co jak co, ale prywatność rzecz święta. Wyszła na balkon. Był dość duży. Widziała stąd całe miasto. Musiała przyznać, że Borys wybrał sobie idealne osiedle. Wracając do salonu podeszła do biblioteczki pod ścianą. Lubiła książki, toteż z chęcią zaczęła wertować kartki. Szczególnie jedna wpadła jej w oko. Była jednak zastwiona innymi książkami.Gdy już chciała ją wyciągnąć w salonie pojawił się Borys.
-Co robisz?-Stał oparty o futrynę. Zaskoczył ją. Nie wiedziała co ma powiedzieć.
-Oglądam.-Odpowiedziała w miarę spokojnie,choć czuła, że jej serce zaraz wybuchnie.Odłożyła książki i wyszła, ponieważ zauważyła,że Łukasz ubierał buty.
Była ciekawa co kryła ta książka. Może to pamiętnik Borysa?Nela miała wrażenie jakby już ją gdzieś widziała.Pytanie gdzie?
Pożegnali się i kuzyni wsiedli do auta.
-No tak,pewnie jesteś głodna a klucze dostaniemy gdzieś koło 16.
-Pizza?-Uśmiechnęła się na samą myśl o jedzeniu.
Nela wciąż myślała o Borysie,który był dla niej zagadką.

czwartek, 29 sierpnia 2013

II. "Może powinniśmy kochać to, czego nie umiemy pojąć."Paulo Coelho

Koniec lipca i prawie cały sierpień Nela przesiedziała nie wychodząc z domu. Nie miała po co, ani z kim wyjść. Nie czuła takiej potrzeby. Bała się. Nie do końca wiedziała czego, ale na zewnątrz nie czuła się bezpiecznie. Poza tym w mediach głośno było o wypadku jej rodziców, w gazetach, internecie no i telewizji. Nela nie wiedziała jakim cudem, czemu no i po co ta sprawa została tak nagłośniona. Miała jednak świadomość, że nie może wiecznie się nad sobą użalać i musi wziąć się w garść. Ale z drugiej strony jej strata była ogromna, nieporównywalna i nie do zrozumienia. I mimo, że minął już ponad miesiąc, Neli wciąż nie było stać na uśmiech. Dodatkowo musiała zmienić numer telefonu no i zablokować wiele swoich kont na różnych portalach spolecznosciowych, bo nie mogła znieść ciągłych wyrazów współczucia, pytań o samopoczucie i pocieszeń oraz zapewnień, że wszystko z czasem się ułoży. Nikt jej nie rozumiał. A pisali ludzie, którzy znali ją bardzo dobrze albo tacy, którzy poraz pierwszy zobaczyli ją w gazecie czy internecie. I to ją przerażało . Nawet jej przyjaciółka okazała się na tyle wspaniała, że zerwała z Nelą kontakt. Dziewczyna zrozumiała, że jej dawne, choć nie tak kolorowe, życie się skończyło i teraz musi się odnaleźć w koszmarze. Nic nie będzie już dla niej łatwe tak jak kiedyś. I nic nie będzie w porządku. I nic już nie będzie dobrze. Wszystko będzie trudniejsze, bo została sama. Nie do końca, przecież miał kto się nią zająć, ale to nie to samo. Nikt nie zastąpi jej najbliższych. I nie ma na to rady. Trzeba się z tym pogodzić. Ale to zajmie jej jeszcze bardzo dużo czasu. Nela zdawała sobie z tego sprawę dlatego nie zamierzała się śpieszyć. Ale nie mogła też czekać zbyt długo, by resztki jej pobitego serca nie zniknęły na zawsze.
-Nie złość się na mnie, jeśli zapytam, czy chcesz się ze mną przejść. A tata dziś sypnął groszem, więc pomyślałam, że możemy zrobić małe zakupy przed szkołą. Hm? -Zapytała Diana wchodząc do pokoju, w którym siedziała jej młodsza kuzynka.
-Jasne. -Odparła krótko Nela.
Diana bardzo się ucieszyła z pozytywnej odpowiedzi. Już dawno starała się wyrwać dziewczynę na choćby mały spacer po parku przed osiedlem. Jednak, aż do teraz, za każdym razem albo nie dostawała odpowiedzi albo odpowiedź ta brzmiała "nie" . Diana martwila się o Nelę. Nie wiedziała jak jej pomóc. I to trapiło ją najbardziej. Na szczęście dziś zauważyła niewielką zmianę w jej zachowaniu, z czego była bardzo zadowolona.
Pojechały do centrum autobusem nr 126 . Nie było zbytnich tłumów, dzięki czemu znalazły miejsca siedzące. Diana próbowała kilkakrotnie nawiązać rozmowę, lecz nie usłyszała od swojej adresatki nic prócz jednego zdania, właściwie stwierdzenia : "Nienawidzę słońca". Nie zrozumiała sensu tych słów. Mogła jedynie się domyślać, choć nie chciała znów zagłębiać się w ciężkie tematy, zwłaszcza, że na wyjaśnienia nie miała co liczyć.
Chodziły po galerii zwiedzając praktycznie wszystkie sklepy. Nela uwielbiała zakupy. Ale teraz nie miały dla niej większego znaczenia. Były tylko przymusem, a nie wyprawą po ciekawe zdobycze i dobrą zabawę. Miała nadzieję, że nie zrani Diany swoim brakiem emocji. Chciała się cieszyć, śmiać się, podziwiać nowe kolekcje, dotykać wszystkie materiały, których faktury tak przyjemnie muskały jej palce. Chciała ale nie potrafiła.
Nela wybierała głównie, a może przede wszystkim ciemne ubrania, zupełnie nie zwracając uwagi na kolory. Diana robiła wręcz odwrotnie.
-Spójrz, jak wyglądam? - Zachęcała do rozmowy uśmiechnięta starsza z dziewczyn.
-Dobrze. - Stwierdziła Nela, rzucając krótkie spojrzenie w stronę kuzynki. Zauważyła, że Diana wybrała ładny sweterek, jednak nie pasował jej kolor. Chcąc jej pomóc podała jej inny strój i czekała aż ta przymierzy. Ku oczekiwaniom Diany zakupy wywołały oczekiwany efekt. Nela oderwała na chwilę myśli od przeszłości. I mimo, że nadal się nie uśmiechała i niewiele mówiła to Diana wiedziała, że na coś przydała się kuzynce.
W następnym sklepie rozdzieliły się. Nelę urzekła czarna skóra z ćwiekami. Wybrała odpowiedni rozmiar i ruszyła pokazać ją Dianie, lecz cofając się wpadła na kogoś.
-Przepraszam - zdołała wyrzucić z siebie Nela. Jednak, gdy zobaczyła wrogie i przeszywające na wskroś spojrzenie młodego mężczyzny, którego ciemno brązowe tęczówki ciemniały z każdym ułamkiem sekundy zrozumiała, że najlepiej w tym momencie byłoby zniknąć. 
-Ej, Nela, co jest? - Spytała zdziwiona wyrazem twarzy swojej kuzynki Diana, która właśnie nadeszła jednak tamten chłopak już zniknął.
-Nic.
-Mam taką nadzieję. Chodź. Idziemy coś zjeść, bo już pewnie też jesteś głodna. Chyba, że chcesz jeszcze gdzieś iść zanim dojdziemy do Mcdonald's albo czegoś w tym stylu?
-Łazienka. -Odparła dość cicho Nela.
Wyszły ze sklepu kupując skórę i czarną biżuterię. Diana kierowała się na drugie piętro, bo tam mieściły się restauracje. Jednak łazienka była tuż przy ruchomych schodach, dlatego znów zapadła decyzja o rozdzieleniu się.
-To ty idź tu, a ja pójdę zająć kolejkę, bo dziś jak na złość straszne tłumy. Ok?
-Tak.
Nela udała się długim i dobrze oświetlonym korytarzem do łazienki. Stanęła przy zalewie i odkręciła wodę, która jednak co chwilę przestawała lecieć. Spojrzała na swoje odbicie. Zaraz jednak spuściła wzrok. Cały dzień miała wrażenie, że ludzie wytykają ją palcami. Czyżby ją kojarzyli? Czyli musieli oglądać telewizję. Dużo telewizji. Po co media to rozglosily? Nel właśnie postanowiła, że nie będzie do tego wracać. Zbyt wiele ją kosztowało każde wspomnienie.
Nigdy więcej do tego nie wróci. Tak, koniec z tym.
Lecąca woda uspokajała ją . A nie wiedzieć czemu była czymś mocno rozjuszona. Serce mocniej biło. Oddech przyspieszył. Usłyszała śmiechy.
-Haha! Mówiłam ci, że na ciebie leci. Tylko te jego końskie zaloty są naprawdę żałosne. - Mówiła jakaś blondynka wchodząca z drugiej części łazienki, tej gdzie jest długi rząd kabin.
-Przestań! On jest słodki. - Mówiła jej przyjaciółka, również blondynka. Tyle, że ta była mocniej umalowana i bardziej opalona.
Obie jak na komendę stanęły przed lusterkiem i poprawiły równocześnie grzywki po czym użyły błyszczyku i opuściły łazienkę śmiejąc się i obgadując jakiegoś ich adoratora.
Nela stwierdziła, że bardziej pustym być nie można i że w łazience została sama. Spojrzała znów na swoje odbicie. Schudła. Lekkie wory pod oczami. Smutne oczy i usta bez wyrazu. Tylko idealnie kręcone włosy pozostawały wciąż takie same. To widzieli wszyscy. A co widziała ona? Dziewczynę, która została sama. Dziewczynę pozbawioną marzeń i nadziei. Dziewczynę...
-Ał !
Krzyknęła łapiąc się za rękę. Upadła na posadzkę. Wiła się z bólu nie puszczając obojczyka.
-Co się dzieje? -Pytała nie czekając na odpowiedź. Wciąż czuła okropny ból w prawej ręce.
-Dość! To boli ! - Krzyczała wciąż leżąc. Poczuła, że na pliku pojawiają jej się łzy. Po chwili ból ustał. Nela szybko wstała i podparła się o ścianę. Nie wiedziała co się stało. Nie złamała ręki, jednak ten ból był okropny. Spojrzała w lustro. Ani śladu łez.
-Co jest grane? -Znów pytała chyba samą siebie.
Postanowiła jak najszybciej wyjść z tej pechowej łazienki. Nałożyła swoją nową skórę i kolczyki. Miała nadzieję, że Diana uzna jej długą nieobecność za chęć przymierzenia nowych ubrań. A z drugiej strony, z jakiegoś powodu, zrobiło jej się jakoś chłodno.
Jadąc po schodach do kuzynki, Nela zauważyła, że z korytarza, w którym przed chwilą była, wychodzi ten sam młody brunet, na którego wpadła w jednym ze sklepów. Dopiero teraz zauważyła jego urodę. Idealne rysy twarzy oddawały mu męskości i powagi. Trochę dłuższe, ciemne włosy opadły delikatnie na czoło. Skupiał na sobie wiele ciekawskich spojrzeń. Jednak jego oczy skierowane były na nią. Nel czym prędzej odwróciła głowę i wymijając ludzi szybciej wjechała na wyższe piętro.
-Tak szybko jesteś? Jeszcze nie zdążyłam złożyć zamówienia. O! Jak ci pasuje ta skóra. Dobrze, że ją kupiliśmy. Będzie ci służyć. Zobacz jak przyciągasz wzrok innych. Przepraszam. Za dużo mówię. Ale jestem na zakupach a ty nic prawie nie mówisz. Rozumiesz mnie? - Mówiła Diana czując się trochę winna zarzucając kuzynkę swoim słowotokiem.
-Tak. -Odpowiedziała zwykłym, opanowanym tonem Nela. Wzięła reklamówki od swojej towarzyszki i poszła zająć miejsce przy stoliku. Czekając na Dianę, rozglądała się po galerii patrząc na ludzi. Znów gdzieś w tłumie mignął jej 'znajomy' brunet. I to dwukrotnie. Przypadek? Dziewczyna zaczęła w to wątpić. Nie wierzyła w żadne przesądy, ostatnio straciła wiarę we wszystko, również w przypadki.
Zanim dziewczyny opuściły galerię, Nela, kilka razy zauważyła przystojnego mężczyznę ze sklepu. To wydawało jej się dziwne. Postanowiła jednak nie mówić tego nikomu. W końcu i tak nikt by jej nie uwierzył. Jeszcze uznaliby, że postradała zmysły.
Ale ten chłopak nie chciał opuścić jej myśli.

wtorek, 27 sierpnia 2013

I. "Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie."Paulo Coelho

Nela cały czas głowę miała zwróconą w boczną szybę. Starała się ,poprzez podziwianie widoków, zająć czymś myśli. Jednak wspomnienie minionych kilku dni nie dawało na to szansy.
Dziewczyna nie odzywała się już od ponad godziny. Nie odpowiadała na żadne pytanie pozostałych podróżujących. Niektórych nawet nie słyszała pochłonięta czarnymi myślami. Stwierdziła, że wybuchnie jeśli jeszcze raz usłyszy "będzie dobrze Nelu, zobaczysz wszystko się ułoży" . Jak można tak mówić w takiej sytuacji? Nikt jej nie rozumiał. Choć pewnie wielu się wydawało, że czują podobnie.
-Znajdziemy ci nową szkołę, jak chcesz będziesz mogła iść ze mną do technikum i mieszkać w internacie - przerwała ciszę kuzynka Neli. Ta jednak tylko na nią spojrzała i znów wróciła do poprzedniej pozycji. Widząc spojrzenie młodszej, cierpiącej kuzynki, Diana zrezygnowała z dalszej próby nawiązania dialogu.
Nela Źle się czuła. Chciała uciec. Uciec jak najdalej. Chciała krzyczeć. Krzyczeć najgłośniej jak się da. Chciała w coś uderzyć. Chciała płakać. Płakać tak długo aż zabraknie jej łez. Chciała cofnąć czas. Chciała znaleźć tego głupiego kierowcę, który odebrał jej wszystko i bezczelnie zbiegł z miejsca wypadku pozostawiając jej najbliższych samym sobie. I to jeszcze na drodze, gdzie praktycznie nikt nie jeździ.
On zabrał jej wszystko. Wszystkich.
Nela była załamana. Miała dość życia. Już nic nie miało dla niej sensu.
Dziewczyna przymknęła oczy. I szybko tego pożałowała, gdyż przed oczami automatycznie pojawiły jej się obrazy z miejsca wypadku i pogrzebu. To był dla niej tak ogromny szok.
A po głowie chodziło jej tylko pytanie, czemu ona musiała zostać w domu? Czemu nie mogła zginąć raZem z nimi? Teraz nie musiałaby tak cierpieć.
Jednak zmęczenie wzięło nad nią górę i w końcu Nela usunęła z nadzieją, że nic jej się nie przysni.
Ostatnich kilka nocy nie spała. Nie mogła. Nie potrafiła. Łzy same leciały, gdy zostawala sama. Musiała się bardzo powstrzymywać żeby nie okazać słabości w obecności innych.
-Nela, wstawaj. Już jesteśmy. - Budził ją wuj. Ku własnemu zdziwieniu dziewczyna zauważyła, że przespala ponad pół drogi i nawet nie pamięta czy coś jej się śniło.
Zajechali na parking przed blokiem. Akurat udało się im znaleźć miejsce tuż przy ich klatce.
Na powitanie wyszedł im brat bliźniak Diany - Łukasz. Chłopak musiał zostać w domu z przyczyn nieznanych Neli. Ale przywitał się z nią składając jej najszczersze kondolencje. Na co dziewczyna zgromila go wzrokiem. Łukasz się zdziwił, po czym pomógł bez słowa rozpakowac bagażnik.
Diana przejęła inicjatywę i zaprowadziła Nelę do domu. Mieszkanie mieściło się na drugim piętrze, więc nie było zbyt wielu schodów do pokonania. Nela nie zwracała uwagi na wystrój jaki panował w bloku. Zupełnie nie miało to dla niej znaczenia. Chciała tylko zniknąć. Zapaść się pod ziemię albo po prostu zostać sama. Bez wszystkich otaczających ją smutnych i współczujących ludzi, którzy okazywali nadmierną litość dla niej. Każdy chciał pomóc. Ale ona nie chciała pomocy. Wiedziała, że musi poradzić sobie sama. Bo została sama. Opuszczona. Bezbronna.
Jako że nie była jeszcze pelnoletnia nie mogła zostać w domu rodzinnym. I tak by nie mogła, bo dom razem z ziemią zostały sprzedane żeby pokryć koszty pogrzebu, wypadku i kredytów jakie mieli jej rodzice. To co zostało, a z pewnością nie było tego wiele, zostało wpłacone na konto Neli, tak na przyszłość.
W ten sposób zaraz po pogrzebie rodziny dziewczyna musiała opuścić dom. To było kolejnym ciosem. Na szczęście miała do kogo zgłosić się o pomóc. W sumie to nie musiała, bo chętnych było wielu. Dobrze pamięta jedną z nocy, tuż po tragicznym wypadku, kiedy większość rodziny zjechała się żeby pomóc W sprawach organizacyjnych no i oczywiście wesprzeć ją samą. Mówili wtedy, praktycznie o wszystkim. Nela słuchała, bo chciała wiedzieć co teraz będzie, co ją czeka, a i tak nie mogła spać. Tamtej nocy zapadły najważniejsze decyzje o jej dalszych losach. A mianowicie ta, gdzie teraz zamieszka.
-Tu ci zrobiłam miejsce, te szafki masz wolne, tam możesz na razie zostawić torby, potem je poukładamy.
Nela się uśmiechnęła. Dużo ją to kosztowało. Jednak nie stać ją było na słowa wdzięczności. Na szczęście Diana ją rozumiała i nie oczekiwała po kuzynce zbyt wiele.
-Zrobię ci coś jeść. Na pewno jesteś głodna. Z resztą ja też.
Nela została sama w pokoju. Postawiła torbę, którą miała w ręku i opadła na łóżko. Łzy wyrywały się spod powiek. Jednak wiedziała, że jeszcze nie może pozwolić wymknąć im się spod kontroli. Zaraz zjawi się wujek z ciocią i zasypią ją serią pytań, na które nie miała ochoty odpowiadać.
Była im wdzięczna za okazaną troskę i pomoc ale męczyły ją te wszystkie pytania. Chciała zostać sama, bo od dnia tamtego tragicznego zdarzenia nie było jej dane korzystanie z samotności.
Dzięki tym wszystkim złym wydarzeniom Nela znienawidziła lato, a szczególnie lipiec.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Start .

Witajcie !
To mój kolejny pomysł na bloga.
Nie będzie oryginalny , bo zamierzam stworzyć kolejne opowiadanie.
Ale co tam..
Mam kilka pomysłów i nie wiem jak to wyjdzie .
Mam jednak nadzieję, że nie będzie najgorzej i może chociaż ktoś zechce czytać moje wypociny.
Postaram się , chociaż z góry wiem, że to nie będzie łatwe.
Ale kij.
Jakoś dam radę. Na razie jestem pozytywnie nastawiona i mam ogromne chęci na rozpoczęcie pisania kolejnej historii .