czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 4. "Bardzo nam zależy na równości, zwłaszcza wobec tych, którzy nas przerastają." Aleksander Kumor

«Nie dać się złapać, nie mogę dać się złapać. Tylko tyle wiedziałam. Znów zostałam sama. Ale tu już nie chodziło o mnie. Nawet o moją moc. Walka toczyła się o coś więcej. Dwie rasy toczyły ostateczną bitwę. Bitwę o istnienie. A ja byłam w niej tylko marionetką. Dlatego uciekam. Właśnie, przecież ja teraz uciekam! Biegnę w nieznane, w jakąś ciemność. Na pewno spostrzegli, że mnie z nimi nie ma. Pewnie teraz będą się ścigać kto pierwszy mnie odnajdzie. Muszę się ukryć.
Ciemności, które mnie ogarniały nie były skutkiem nocy. Wszystko przez Walkirie. To ich dzieło. Teraz już nie jestem tak głupia i słaba jak  w momencie mojej 'przemiany' . Byłam zła na wszystkich, którzy mnie w to wciagneli .
Moje twarde serce prawie zrobiło mi dziurę w klatce piersiowej, gdy usłyszałam kroki. Automatycznie się zatrzymałam.
Nie miałam zbyt wielu możliwości na skuteczne schowanie się bez użycia mocy. Umysłem zaczęłam przywoływać energię. Chciałam stopić się z otoczeniem. Nie było to mądre, ale nic innego nie potrafiłam wymyślić. Gdy ciemne chmury prawie mnie pochłonęły ujrzałam go. Jego oczy... Nie! Wszystko we mnie krzyczało. Dlaczego teraz?! Oh! Wszystko zawsze idzie nie tak!
Znikałam już całkowicie, gdy ujrzałam, że nie jest sam. Ścigali go. Ale jak to?! Przecież.. To nie ma sensu. Czemu nie wierzyłam od razu tylko jemu?
Nie mogłam go tam zostawić , unicestwią i zabiją najważniejszą osobę w moim życiu!
Cała zdenerwowana zrobiłam coś czego za żadne skarby nie wolno było mi robić.
Skupiłam się maksymalnie i ... »
Otworzyła oczy będąc cała mokra. Już ponad tydzień śni jej się to samo. Jej znamie bardzo bolało za każdym razem po przebudzeniu. Nie wiedziała co się dzieje i to już nie pierwszy raz. Była w szoku. Usiadła. Podkuliła nogi. Objęła kolana i zaczęła się kołysać w przód i tył. Twarde kości kolan wbijały się nieprzyjemnie w zimny policzek.
Czy zwariowała? Co to wszystko ma znaczyć? Spojrzała na zegarek. 9.03 . W domu pusto jak zwykle. Zdziwiła się, że nikt wczoraj nie zapytał co się stało, jak się czuje itp.
Przesiedziała w tej samej pozycji dwie godziny. Była jak w transie. Nela nagle wstała. Pobudzona przypływem energii. Poszła do lustra. Zdjęła koszulkę, nie była sobą w tym momencie. Jakaś obca jej siła kierowała jej umysłem i ciałem. Wydawało jej się, że patrzy na siebie z innej perspektywy. Plecy, to one były teraz ważne.
W środku dziewczyna krzyczała, o ile dało się nazwać 'w środku' , bo przecież widziała siebie z góry. Jakby jej dusza nie miała styczności z ciałem. Nel próbowała się wyrwać z niewidzialnych sideł, więzów czy klatki. Nie chciała żeby cokolwiek ingerowało w jej życiu. Przecież już tyle straciła. Nienawidziła opowieści fantasy, żadnych magicznych stworzeń, mocy itd. A teraz czuła się jakby to ona grała w jednej z takich przygód. Sądziła, że zwariowała na dobre, że to tylko wytwory jej wyobraźni.
Na jej plecach widniały jakby wytatuowane wielkie skrzydła zajmujące całą powierzchnię pleców. Czuła każde zarysowane pióro. Na lewym przedramieniu pojawił się rysunek ognia. Mały płomień, który wciąż się tlił. Język ognia poruszany przez nieznane tchnienie wiatru.
Prawa dłoń przeraziła ją jeszcze bardziej. Widniał na niej sztylet. Miał wyryte litery, których nie potrafiła rozszyfrować oraz dziwny znak , którego również nie rozumiała. Litery ciemniały jedna po drugiej.
Wszystko było czarne. Żadnego koloru. Ale to nie były tatuaże jak myślała Nela.
Dziewczynie przeszło przez głowę, że może zabalowała wczorajszego wieczoru i nie pamięta co zrobiła. Wszystko jej pasowało. Nikt nie pytał, co się z nią dzieje, bo pewnie wróciła ostro pijana. A może brała coś więcej? Wstyd jej teraz było. Jak mogła być tak nierozsądna? Chociaż dzięki temu trochę się uspokoiła. Nagle jej dusza wróciła do ciała. Dusza? Nie to chyba nie to. Może tylko znów była w stanie sterować swoim ciałem i umysłem. Ale 'tatuaże' nadal były. Czym predzej postanowiła iść do Javiera. On powinien coś wiedzieć. Nie chciała patrzeć na swoje, jak sądziła, oszpecone ciało. Brzydziła się? Możliwe.
Stanęła przed szafą. Odwieczny problem z ubraniem się nie był dla niej teraz kłopotem. Luźna, czarna bluzka sama rzuciła się jej w ręce. Ulubione ciemne, skórzane spodnie i kurtka skórzana z kapturem. Zaśmiała się widząc swoje odbicie w tym samym lustrze, przed którym chwilę temu stała. Wyglądała jak czarny charakter. Szybko nałożyła czarne conversy nie zwracając sobie głowy zbędnymi uwagami. Kluczy nie było na półce, tam gdzie zawsze. Nela nawet o tym nie pomyślała. Wyciągnęła rękę nieświadomie i klucze same przyfrunęły do jej dłoni. Dopiero gdy zamknęła, a raczej trzasnęła drzwiami dotarło do niej, że coś jest nie tak. O tym też będzie musiała porozmawiać z Javierem .
Wrzesień nie był dla niej za dobry. Czuła się strasznie słabo. Ostatni tydzień z dziwnymi snami  wcale nie był lepszy. Teraz w końcowych dniach tego miesiąca odzyskała siłę. Była pełna energii, momentami czuła, że ma jej aż za dużo.
Zdążyła poznać szkołę, ludzi i zyskać sobie ich sympatię. Mówili na nią Eli, Elka , Neli . Cieszyła się z tego, bo było zupełnie inaczej niż kiedyś. Czuła, że teraz zaczęła wreszcie nowe życie. Oczywiście w sercu wciąż miała ranę po wakacjach. Ale starała się zapomnieć. To był jej sposób. Nie myśleć, nie wspominać, nie rozmawiać o tym. Nie było to najlepsze ale nie potrafiła inaczej. Chciała teraz żyć chwilą, bo wiedziała, że w każdej chwili może ktoś zniknąć, uciec, odejść. Ona też mogła zginąć przecież. Nie przywiązywała się już tak do ludzi. Postawiła mur, który oddziela teraźniejszość od przeszłości. Nie przekroczy go , bo tak postanowiła. Nie utrzymuje kontaktu z nikim, pozwanym przed lipcem. Nawet jeśli ktoś chciał nawiązać z nią rozmowę, ona konsekwentnie, często ze łzami w oczach odrzucała starania innych. Wiedziała do czego dąży i musiała być silna i nie robić wyjątków dla nikogo. Bolało, ale przetrwała. I wie, że teraz przetrwa jeszcze więcej jeśli będzie trzeba. Wojny nie wygra się bez ofiar. Nel nie chciała być już ofiarą.
W to sobotnie popołudnie zmierzała do jej przyjaciela, który miał jej pomóc. Nie było jej gorąco mimo, że słońce grzało dość mocno. Widziała te spojrzenia mijanych ludzi, którzy patrzyli na nią jak na nienormalną, dziwną. Śmiała się w duchu z nich. Wiedziała, że tak naprawdę boją się dziewczyny, która idzie ulicą cała na czarno z kapturem na głowie.
Skręciła do parku. Chciała iść na skróty. Zauważyła, że w pobliżu jest skatepark. Nie wiedząc czemu poszła tam. Zawsze lubiła patrzeć na ludzi, którzy mając deskę na kółkach potrafią tak niesamowicie manewrować swoim ciałem. Stanęła pod jednym z drzew i przyglądała się.
-Lubisz adrenaline? -Zapytał nieznajomy męski głos za plecami Neli. Zlękła się i odwróciła do tyłu. Jej oczom ukazał się piękny blondyn o zezwalającym uśmiechu, błyszczących, zielonych oczach i trochę dłuższych włosach. Miał na sobie koszulkę z krótkim rękawem i granatowe jeansy. Biały zegarek i czapka z daszkiem zdawały się idealnie do siebie pasować. Chłopak wydawał się jej znajomy. Nie wiedziała tylko skąd.
-Adrenaline... Nie wiem. Lubię na nich patrzeć, są niesamowici. -Uśmiechnęła się.
-To prawda. Próbowałaś tego kiedyś?
-Nie.
-A chciałbyś?
-Nie chcę się zabić -odparła równocześnie podziwiając chłopaka, który robił , jak jej się wydawało, salto na rampie.
-Trening czyni mistrza. Oni też musieli się nauczyć.
-Z pewnością żadne z nich nie jest taką łamagą jak ja.
-Nie znasz ich. -Uśmiechnął się. -Mogę się założyć, że deska dodaje im odwagi a bez niej to różnie bywa.
-Niewykluczone.
-Chcesz spróbować? -Ponowił pytanie.
-Nie jestem pewna.
-Mogę Ci pomóc. Jeśli tylko chcesz.
-W sumie, co mi szkodzi.
-Feliks jestem - podał dłoń dziewczynie. Ta lekko ją uścisnęła.
-Nela, ale mów mi Eli.
-Jej, czemu 'Eli' ? Nie lepiej Nel czy coś ?-Roześmiał się.
-I mówi to ktoś, kto ma na imię Feliks. Haha.
-Ej, to już cios. Lubię swoje imię. Oh, jak ono działa na dziewczyny...
Oboje wybuchli śmiechem. Ruszyli w słońcu na betonowy plac z przeszkodami.
-Ej Eli
-Co?
-Wiadro, ściągnij ten okropny kaptur.
-Oj dobra.
-Nie jest Ci gorąco? Dzisiaj taki upał a ty cała na czarno.
-Właśnie nie, zmarźluch ze mnie wiesz?
-Widzę właśnie.
Feliks miał ze sobą swoją deskę. Dobrze się bawili. Nel śmiała się tak głośno i często i szczerze jak jeszcze nigdy od czasu tragedii.
Przy blondynie zupełnie zapomniała o wydarzeniach, które zmusiły ją do wyjścia z domu. Nie miała też pojęcia kim jest Feliks. W sumie nie chciała wiedzieć. Pragnęła aby te chwile trwały wiecznie, bo nie musiała się niczym martwić. Było jej dobrze.
-Całkiem dobrze ci szło pani łamago .
-Dzięki odważny kolego. Nawet zrobiło mi się ciepło. -Nel zdjęła kurtkę. Automatycznie podwinęła rękawy. Zamknęła oczy i wystawiła twarz w stronę słońca.
-Lubisz tatuaże? - zapytał siedzący obok blondyn.
-Niekoniecznie. -Odezwała się jakby nic nie pamiętająca Nela.
-W takim razie czemu masz wytatuowane ręce? Hm?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz