czwartek, 24 października 2013

Rozdział 3. "Nie ma odwagi i nie ma lęku. Jest tylko świadomość i nieświadomość. Świadomość to lęk, nieświadomość to odwaga." Alberto Moravia

Mgła. Ciemne plamy. Mdłości. Ból. Brak sił oraz świadomości kim i gdzie jest. Próbowała podnieść powieki, jednak to wydawało się zbyt trudne. Słyszała coś. Na początku niewyraźne szmery, które z każdą sekundą zaczynały przypominać odgłosy ludzkiej rozmowy.
-Przecież wiesz, że tak nie można. ON zdecydowanie się wkurzy i wtedy nie tylko ty będziesz miał kłopoty. Pomyslales może o innych? -Odezwał się jeden z nich.
-Daj spokój, przemiana i tak się już zaczęła. To tylko kwestia czasu. -Odparł drugi z bardziej dojrzałym głosem. Po czym uniósł kąciki ust w niewidocznym, ironicznym uśmiechu.
-Nie mieszaj do tego Czasu.
-Skoro i tak mogę Go zatrzymać to co mi grozi? A bez niej nie mamy szans. Zrozum to. Musisz mi pomóc. -A ona? Mogłaby cię unicestwić w jednej sekundzie.
-Ale o tym nie wie, szybko się nie dowie. Nawet Gadowie jej tego nie zdradzą - też boją się jej potęgi. Nikt nie wie do czego jest zdolna. -Zakończył świecie przekonanym o słuszności swojego zdania.

* * *
Nathaniel siedział na twardym fotelu w ciemnym pokoju. Studiował mapy, które ze sobą przynieśli. Nie potrzebował światła. Sam był światłością. Jednak przebywając tak daleko od Źródła jego moc gasła z każdym momentem.
Tego dnia nie wpadli na żaden, choćby najmniejszy trop. To martwiło najstarszego z trójki poszukiwaczy. Czas im się kończył. W Źródle się niecierpliwią. Cała odpowiedzialność spadła właśnie na niego. Sytuację Nathaniela pogarszał fakt, że miał dwójkę niedoświadczonych Gado. Bał się o nich. Wiedział, że jeden błąd może kosztować istnienie jednego z nich a nawet wszystkich. Teraz jednak nie mógł nic na to poradzić, zdobycie celu wymaga poświęceń.
Aura i  Feliks pogrążeni w letargu, ładowali siły na kolejny etap zmagań. Jako, że byli bardzo młodymi Gado, nie mieli rozwiniętej umiejętności gromadzenia energii jaką była światłość czerpana ze Źródła. Letarg pozwalał na jej iluzję, bez której młodzi Gado nie są w stanie funkcjonować.

* * *
Mówił do niej tak przekonująco, że nie miała powodów żeby mu nie uwierzyć. Wolała wmawiać sobie własną nieudolność niż obwiniać Javiera o kłamstwo.
-Przecież nie było cię na zajęciach dzisiaj. Skąd ty to wszystko wiesz? -pytała z niedowierzaniem.
-Przecież rozmawiałem z tobą prawie cały czas. Nie pamiętasz? -Troskliwie spojrzał w jej oczy. Nie potrafiła odwrócić wzroku, a może i nie chciała?
Szli chwilę w milczeniu. Nel analizowała wydarzenia z całego dnia i szukała swojego błędu, przecież blondyn by jej nie okłamał.Właściwie to gdzie oni teraz idą?
-Javier, nie miej mi za złe ale nie czuję się za dobrze, muszę jak najszybciej iść do domu.
-Neli, nie gniewam się. Odprowadzić cię? Kiedy indziej pokażę ci okolice.
-Nie masz wyjścia, bo totalnie nie wiem gdzie jesteśmy. Naprawdę nie rozumiem co się ze mną dzieje.
Zawstydzona ruszyła przed siebie ze spuszcza oną głową.
-Ej, Nel, to nie w te stronę. - Czule się uśmiechnął dodając jej otuchy.
Ona tylko westchnęła i ruszyli w dobrym kierunku.
-Nie wiem co mi jest, jakbym wszystko zapomniała... Nie jesteś zły?
-No coś ty, nie mógłbym być na ciebie zły. -Musiał przyznać przed samym sobą, że to jest akurat prawda.
Całą  drogę chłopak coś opowiadał, jednak ona go nie słuchała. Znaczy starała się jednak nic nie rozumiała. Wszystko zaczęło jej przeszkadzać. Znów robiło jej się słabo. Ledwo trzymała się na własnych nogach.
-Javier, podzielisz się swoim ramieniem? Boję się że zaraz upadne.
-Aż tak źle się czujesz? -pokiwała głową. - Jane, nie krępuj się.
Gdyby nie to, że trzyma ją w objęciach, jest tak blisko niej, Javier już dawno zrezygnowałby z powierzonej mu misji. Tylko dzięki tej bliskości z nią starał się działać w szeregach Walkir. Wiedział, że naraża ją na cierpienie, samego siebie też. Bo nigdy nie będzie mu dane związać się z istotą jej pokroju. Ona pewnie go znienawidzi, gdy ich plan się nie powiedzie. Nie będzie chciała widzieć zdrajcy takiego jakim był i jakim miał się stać. Ale nie miał wpływu na uczucie jakie nim kierowało. Nie był zły, tylko źle postępował. Teraz jednak było zbyt późno na wycofanie się.
Widział jak słabła na jego oczach, by stać się niezwyciężona. Jednak nie miała pojęcia o swojej potędze i strachu jaki budziła u wszystkich istot nadludzkich.
Zachwycał się jej niewinnością płynąca prosto z serca. Czuł jej strach. Czuł wszystkie skrywane przez nią emocje. Chciał ją jakoś uratować, automatycznie przewidując porażkę Walkir. Musiał tylko zaczekać na odpowiedni moment.
-Jeszcze raz przepraszam i dziękuję. Jesteś kochany.
-Nie przesadzaj, jeszcze trochę i będziesz miała mnie dość.
-Nie mów tak, bo zapeszysz.
-Połóż się i jutro odpuść sobie szkołę, załatwię ci lekcje i całą  resztę. Zrozumiano? -Uśmiechnęła się, on też. Stali tak nieruchomo śmiejąc się oczami do siebie. Ile trwała ta chwila, żadne z nich nie potrafiło określić. Wszystko przerwały otwierające się drzwi,z których wyszedł Łukasz.
Rozeszli się. On żałował, że nie może nic zrobić ze sobą, ona rozmarzona opadła w objęcia Morfeusza.

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 2. "Nikt nie śpiewa tak czysto jak ci, którzy są w najgłębszym piekle. Ich krzyk jest tym, co uważamy za śpiew aniołów." Franz Kafka

Tłum uczniów napierał a ona bezwładnie poruszała się ocierając swoim ciałem o inne. Zastanawiała się co tu robi. Po co w ogóle przyszła? Odezwała się w niej chęć ucieczki. Nie pasowała tu i wiedziała to doskonale. Zagubiona wśród masy ludzi w ogromnym budynku, w którym znajdowała się drugi raz.
Przed chwilą wyszła z sekretariatu. Dostała plan lekcji i szkoły. Z tego co się dowiedziała, szkoła podzielona jest na kilka części.
Usiadła na wolnej ławce i zaczęła studiować otrzymane kartki.
Obecnie znajdowała się w budynku A, czyli wspólnym. Tutaj odbywają się wszystkie lekcje z przedmiotów ogólnych czyli matematyka, języki itd. Tu znajdowały się też księgowość, sekretariat, szatnie i inne pomieszczenia dla pracowników szkoły.
-Zgubiłaś się? -Nel szybko podniosła wzrok. Jej oczom ukazał się ten sam blondyn, który wczoraj się do niej uśmiechnął.
-Nie, właściwie to zapobiegam zgubieniu się na przyszłość - niewinnie się uśmiechnęła robiąc miejsce koledze z klasy.
-Tak w ogóle to Javier jestem. -Podał jej rękę. Uścisnęła ją.
-Ładne imię.
-Mnie się nie podoba. Zwłaszcza, że nie pisze się go po polsku 'Ksawier' a przez 'j' i 'v' .
-Jak hiszpański zamek - z radością zauważyła Nel.
-Skąd wiesz? -Zapytał zaskoczony.
-Kocham Hiszpanię.
-¿Cómo estás?
-Bien. Znasz hiszpański?
-Mieszkałem tam 4 lata.
-Zazdro...
-Dość o mnie. Pokaż co tam masz?
Wyjaśnił jej układ szkoły i razem udali się na lekcje.
Nela była bardzo mile zaskoczona. Myślała, że pierwszy dzień będzie straszny. A tu ktoś taki jak Javier sam do niej zagadał. Zdążyła zauważyć, że blondyn jest popularny w szkole, no i niezwykle przystojny. Widziała te zazdrosne spojrzenia dziewczyn, gdy szła z nim korytarzem.
Poznała jego kolegów. Nawet tych ze starszych klas. Czuła się niesamowicie dobrze w ich towarzystwie. Były też dziewczyny, które poznała dzięki Javierowi. Sama elita. Czy to był już powód do szczęścia?
Pełna energii wróciła do domu. Nie zastała nikogo. Ale to jej nie przeszkadzało. Rzuciła torbę w kąt pokoju. Zdjęła mundurek. To jednak zajęło jej chwilę, ponieważ cały strój miał dużo elementów i pełno guzików.
Od dawna nie miała tak dobrego humoru. W swoich ulubionych skejtach poszła zrobić herbatę.
* * *
To nie było ich udane lądowanie. Cała trójka upadła tworząc stos ze swoich ciał.
-Haha! Dobrze, że nasz mentor tego nie widział. - Odezwała się Aura, która leżała na szczycie. Długie, proste i blond włosy miała zebrane w warkocz. Jej błękitne oczy jeszcze świeciły resztkami złotego kurzu.
-Nic nie mów, bo jeszcze zaraz się tu zjawi i znów będzie kara. - Zauważył Feliks. Chłopak również był blondynem. Ale o zielonych oczach, których blask był największy pośród oczu jego towarzyszy. Pewnie dlatego, że wyleciał jako ostatni.
Powoli wstali strzepując trawę i liście ze swoich ubrań cały czas się śmiejąc.
Tylko Nathaniel milczał. Jego wyraz twarzy nie zmieniał się od kiedy wyruszyli na misję. Był najstarszy z całej trójki, chodź różnica wieku nie grała dla nich roli. Tu liczyła się wiedza, doświadczenie, światłość umysłu i czystość serca.
Wiedzieli po co tu przybyli. Jednak nie wiedzieli jak dokładnie mieli osiągnąć cel. Oczywiście musieli wykonać z góry narzucone zadanie, znali wszystkie zasady. Przysięgli, że ich nie złamią. Jednak zawsze jest tak, że bez ryzyka do niczego się nie dojdzie.
-Zachowujecie się jak dzieci. Ruszamy. Trzeba ją jak najszybciej odnaleźć.
Troje Strażników Życia ruszyło na poszukiwania.
* * *
Głośny dźwięk budzika rozległ się w jej pokoju. Nie miała siły żeby wstać i go wyłączyć.
-Neli! ZRÓB COŚ Z TYM! -Krzyczał z sąsiedniego pomieszczenia Łukasz.
-Nie chce mi się -odparła zaspana.
Chłopak wszedł do jej pokoju i wyłączył denerwujący sprzęt elektroniczny.
-Może tak do szkoły byś poszła, co?
-W sumie czemu nie....
-No to już. A ja pójdę spać.
-A nie chcesz mnie odwieźć, co? Proszę, proszę, proszę... -Nel bałaganie spojrzała na kuzyna.
-Ehm. Nie.
-No weź... Nie bądź taki.
-Ale jaki?
-Dobra, nie to nie. -Udając obrażoną, Nela wyszła z pokoju.

Na pierwszej lekcji nie widziała Javiera. Sądziła, że ma zajęcia w innej grupie.
Druga godzina upewniła ją w tym, że go nie ma. Szukała go. Chciała z nim rozmawiać, śmiać się, przebywać i patrzeć w te jego hipnotyzujące oczy. Chyba się zauroczyła. Chciała się zapytać kogoś o nieobecność Javiera. Ale nie wiedziała czy to jej coś da no i komu może zaufać by nie wyjść na idiotkę. Trudno, będzie musiała jakoś przetrwać ten dzień. Już żyła nadzieją na jutrzejsze spotkanie z nim.
Wracała do domu, gdy znamię zaczęło ją piec. Nie chciała znów czuć tego okropnego bólu. Nie chciała ale czy miała na to jakiś wpływ? Otóż żaden. Usiadła na ławce, czując, że wszelkie siły opuszczają jej ciało. Miała wrażenie, że wszystko stoi w miejscu. Na wpół przymknięte oczy pozwoliły jej rejestrować otaczające ją obrazy rzeczywistości. Zauważyła go. Szedł słodko się uśmiechając. Był z kimś. Nie! Tylko nie on.
Widziała tylko Borysa i Javiera. Cały świat jakby stanął w miejscu. Porażona falą bólu całkowicie opadła z sił, zamknęła oczy i straciła przytomność.